Geoblog.pl    mmmw    Podróże    Japonia    Kioto, Monkey Park i las bambusowy
Zwiń mapę
2015
31
mar

Kioto, Monkey Park i las bambusowy

 
Japonia
Japonia, Kioto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12790 km
 
Cierpliwość to cnota, cierpliwość udoskonala, cierpliwość sprawia, że jesteśmy lepszymi ludźmi. To w duchu powtarzaliśmy sobie podczas podróży autobusem, który wlókł się niemiłosiernie. Jako, że w Japonii większość atrakcji jest zamykana ok 16-17, to ten czas na zwiedzanie jest naprawdę niewielki i mocno ograniczony. A jak trzeba spędzić okoły godziny w autobusie, żeby dotrzeć na drugi koniec Kioto, to… wdech, wydech, wdech. Po co to wszystko? Jeżeli czytaliście poprzednie wpisy, to już domyślacie się, że nie dla świątyń ;) chociaż przy okazji o świątynie (w zasadzie parki, bo świątynie były już zamykane) zahaczyliśmy (w końcu to Kioto, tu wszędzie są świątynie). Na ścianie w kuchni w naszym pensjonacie była taka piękna mapka Kioto z rozbiciem na strony świata, czyli w zasadzie 4 mapki z obrazkowym oznaczeniem atrakcji. I tam zobaczyliśmy, że w Kioto jest Monkey Park:) i takim oto sposobem nie widzieliśmy Srebnego Pawilonu, ale za to byliśmy w Monkey Parku. Gdy dotarliśmy na miejsce ujrzeliśmy widok, który ciężko opisać: woda, góry, wiśnie – wszystko razem. Przepięknie, romantycznie, ok, no może nie tak romantycznie z tymi tłumami, ale powiedzmy, że prawie:) 95% ludzi podążała w stronę świątyń czyli na prawo, a my zboczyliśmy na lewo. Monkey Park znajduje się na górze, wdrapanie się na nią nie jest zbyt trudne, ale trwa ok 20 minut. Na szczycie oprócz małp (które naprawdę potrafią być wredne) czeka na nas fantastyczna panorama Kioto, więc nawet jeśli małpy Was nie interesują, to polecam to miejsce ze względu na widoki. Małpy biegają sobie samodzielnie, ale są strażnicy, którzy czuwają nad bezpieczeństwem. Ogólnie trzeba kilka metrów dystansu zachować, nie patrzeć małpce w oczy, nie nosić foliowych torebek itd. Czyli zdrowy rozsądek. Można również wejść do budynku i tam karmić małpki. Polecamy bardzo ten punkt programu w Kioto :) Ponieważ czas nas gonił, zbiegliśmy na dół i po krótkiej kontemplacji punktu wyjściowego, czyli woda-góry-wiśnie, szybciutko próbowaliśmy dostać się do chociaż jednej z super-znanych świątyń, której nazwy oczywiście nie pamiętam, ale jak już wspomniałam, załapaliśmy się na ogród w zachodzie słońca – też fajnie, a może nawet lepiej. I tu przekonaliśmy się jaki świat jest mały. Podczas przesiadki w Doha, zauważyliśmy Polaków, którzy lecieli z nami z Warszawy, wsiadających do samolotu do Tokio. I kogo spotkaliśmy w ogrodzie świątyni w Kioto? Tychże Polaków:)
Ale, czas leci, a my chcemy zobaczyć ostatni punkt – las bambusowy. Udaje nam się przejść tą ścieżką, też bardzo fajna atrakcja. To był wyczerpujący dzień, a nazajutrz wyrywamy się z Kioto do południa. Gdzie? Do Himeji.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 21 wpisów21 8 komentarzy8 228 zdjęć228 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.03.2015 - 09.04.2015